Alkohol nieco inaczej
Alkohol nieco inaczej
Sfermentowany roślinny sok towarzyszy ludzkości od czasów prehistorycznych choć destylowany, mocny alkohol pojawił się dużo później*. To jednak jedna z niewielu substancji tak mocno zakorzeniona w społecznych zwyczajach i tradycjach będąca stałym elementem tak gromadnych imprez jak i bardziej nowożytnie – samotnego polepszania humoru. Biorąc pod uwagę niejako wrodzoną potrzebę autodestrukcji homo-sapiens nie ma w tym nic dziwnego.
Na temat szkodliwości alkoholu napisano już wiele. Niezliczone artykuły na temat przemocy, rozpadu rodziny, problemów gospodarczych i prywatnych wywołanych właśnie spożyciem nie zmienia wiele – osób uzależnionych przybywa. Liczne opracowania, diagnozy i analizy ukazują świat coraz bardziej pijany . Mimo że daleko do poziomu pijaństwa z XIX wieku, kiedy to dzięki rewolucji przemysłowej produkcja alkoholu stała się tania przez co nagle liczne trunki stały się szeroko dostępne i równie szeroko wykorzystane, problem alkoholizmu zdaje się wciąż narastać. Czemu więc mimo powszechnej świadomości o szkodliwości spożycia produktów fermentacji beztlenowej wciąż i niezmiennie lubimy strzelić sobie w kanał?
Alkohol jest substancją psychoaktywną. Wpływa na samopoczucie rozluźniając, wprawiając w dobry humor, popuszczając moralne kagańce. Według wielu pozwala się lepiej, weselej bawić. Osobie pod wpływem rośnie również poziom samooceny i to właśnie moim skromnym zdaniem jest jeden z głównych motorów wzrostu popularności alkoholu zwłaszcza wśród młodzieży gdzie w zderzeniu z lansowanymi w necie czy innych mediach wzorcami, problem samooceny urasta do rangi codziennej walki o popularność. Alkohol pozwala być tym, o którym się mówi „jaki to hojrak!”, pozwala, choć przez chwilę poczuć się jak pępek świata i nie jest ważnym fakt, iż to jedynie chemiczne złudzenie. Alkohol to również tani i dostępny sposób na „niezłą jazdę”. Te właśnie zakłócenia w odbiorze rzeczywistości są ową atrakcją, za którą płaci delikwent zdrowiem, a tym więcej płaci im jest młodszy.
Chłopaki, dziewczyny. Słyszeliście już miliony razy: nie pijcie alkoholu bo jest be. Słyszeliście od niezliczonych wapniaków jakie to złe są narkotyki i dopalacze. Widzieliście tony ulotek mówiących to samo monotonnie i do znudzenia. Zażywasz przegrywasz, zachowaj trzeźwy umysł, dziękuję nie piję, Stop, ZAKAZ nie wolno bla bla bla… Tymczasem to wasza sprawa, wasz wybór i wasza decyzja. Nigdy nie było inaczej. Alkoholu nie wolno sprzedawać nieletnim i każdy sprzedawca czy właściciel biznesu, który to będzie robił będzie miał we mnie wroga. To jednak nigdy żadnemu dzieciakowi nie przeszkadzało w zdobyciu alkoholu. Nielegalne narkotyki, trujące zioła z każdego ogródka czy też każde inne cuda, które możecie wypalić, zjeść czy nie daj boże sobie wstrzyknąć to koniec końców wasza decyzja i żadne zabiegi dorosłych tego nie zmienią. Po tych wszystkich tonach pieniędzy wydanych na kampanie profilaktyczne, po długich godzinach pogadanek, po kazaniach, karach i szlabanach, po łzach twych rodzicieli zawsze na końcu to właśnie ty podejmiesz decyzję i się napijesz, wciągniesz, wąchniesz, wstrzykniesz albo nie. Nie ma na świecie takiej siły, która mogłaby cię przed tym powstrzymać. Nie ma. Oprócz ciebie samego, oprócz ciebie samej. Tylko ty dysponujesz decydującą mocą w tej kwestii – to ty dokonujesz wyboru, a całość tej strony w sposób możliwie obiektywny ma ci dostarczyć informacji mogących pomóc ci w podjęciu właśnie tej decyzji.
*Destylacja alkoholu upowszechniła się dopiero w XI wieku naszej ery we Włoszech. W ten sposób pojawiły się pierwsze wysokoprocentowe specyfiki, które jednak nie służyły do picia – służyły jedynie jako środek dezynfekcyjny w medycynie. Okazało się bowiem że silny alkohol zabija bezbłędnie wszystko co żyje – mikroby, zarazki, wirusy co w przypadku jakichkolwiek operacji jest dosyć istotne. Dla wszystkich którzy wierzą w zdrowotne atrybuty „niewielkich” ilości alkoholu mam w tym miejscu pytanie na marginesie – w jaki sposób toksyczna substancja słynąca z uśmiercania może być „zdrowa” jeśli wypita przez organizm bądź co bądź żywy?
Alkohol. Substancja ta jest efektem fermentacji soków lub przecierów roślinnych przy pomocy bakterii drożdżowych. Piwo czy wino to nic innego jak zepsuty sok z szyszek lub winogron. Wódka to wydestylowane wino o większej zawartości procentów czyli wszytko to to po prostu alkohol, który w dodatku jest szczególnie szkodliwy dla ludów północy takich jak my. Dlaczego? Otóż w naszym klimacie winogrona rosną słabo. Sprowadzamy je z południowych krajów od stosunkowo niedawna, nie należą więc one do typowych owoców w naszej diecie. I co z tego? Ano to że winogrona zjedzone jeszcze jako owoce posiadają na swej skórce owe drożdże, które powodują fermentację owoców już w naszych jelitach. Tak więc oprócz nieco zwiększonej ilości gazów produkują one w sposób naturalny alkohol, który wchłaniamy nawet o tym nie wiedząc. O ile działo się to na przestrzeni wieków wśród greków czy włochów gdzie winogrona to stały składnik diety już od czasów antycznych, u nas na stołach królowały bulwy, kasze, zboża i mięsa, które przeważnie nie zdążą sfermentować w naszych trzewiach i/lub nie zawierają drożdży, które mogłyby to umożliwić. Z tego powodu nasze ciała nie są przystosowane do przetwarzania alkoholu w takim stopniu w jakim ewolucyjnie przystosowały się ciała południowców. Wszystko rozbija się o jeden enzym: dehydrogenazę – właśnie za jej pomocą przetwarzamy alkohol na mniej szkodliwe substancje. Mamy owej dehydrogenazy znacznie mniej niż południowcy, którzy od zarania dziejów i od dziecka poprzez spożycie winogron rozkładali w sposób naturalny wytwarzający się w ich wnętrznościach alkohol. Dlatego też mogą oni wypić więcej z mniejszymi konsekwencjami dla zdrowia niż my – ludzie północy. Radzą sobie oni z alkoholem we krwi po prostu znacznie szybciej. Tymczasem im dłużej alkohol krąży w żyłach tym więcej komórek uszkadza.
Alkohol ma też pewny dziwny wpływ na samą krew. Otóż już w parę minut po wypiciu dawki alkoholu czerwone krwinki zbijają się w grupy od kilku do nawet kilkuset krwinek . Nie ma to wpływu na duże naczynia krwionośne wszak czerwone krwinki to wciąż bardzo malutkie pyrtki. Inaczej sprawa się ma w przypadku bardzo cienkich naczyń krwionośnych, których bardzo dużo mamy na przykład w mózgu. Takie naczynka zatykają się powodując niedokrwienie komórek nerwowych, do których prowadzą. Takie komórki umierają w ciągu raptem kilku minut ale nie znikają. Co się więc dzieje z martwą tkanką organiczną, którą się zostawi w temperaturze 36.6 stopnia Celsiusza, w wilgotnym środowisku? Otóż zacznie gnić. Ażeby uniknąć tej nieprzyjemnej sytuacji następnego dnia organizm będzie usuwał z siebie wszystkie komórki, które nie przetrwały alkoholowej imprezy. Będzie do tego potrzebował znacznych ilości płynów co stanowi jeden z powodów pragnienia na dzień następny. Im więcej tracimy komórek nerwowych tym szybsza i głębsza degeneracja funkcji umysłowych człowieka. Innymi słowy im więcej i częściej pijesz tym, między innymi, bardziej spada twój iloraz inteligencji. Jeszcze innymi słowy: pijesz-głupiejesz. I to trwale. Mózg co prawda posiada zdolność regeneracji, jednak badania na szczurach, przeprowadzone przez japońskich naukowców wykazały, iż hipokampy owych gryzoni (struktury w mózgu odpowiedzialne za produkcję nowych neuronów) produkują znacznie mniej nowych komórek mózgowych przez cały miesiąc po spożyciu większej dawki alkoholu. Można więc bezpiecznie założyć, że regeneracja umysłu zaczyna się miesiąc po imprezie. Jeśli więc pijesz alkohol częściej niż raz w miesiącu do pełnej regeneracji strat w mózgownicy spowodowanych owym piciem po prostu nie dojdzie. Za każdą kolejką, za każdym browarem czy też za każdą lampką wina będziesz odrobinę głupszy/głupsza. Tego jakoś nie wyczytasz w licznych rozlicznych ulotkach profilaktycznych…
Zjawisko wielkiego, alkoholowego morderstwa na szarych komórkach ma tym bardziej zgubny efekt im wcześniej jest prowadzone. Młody człowiek uczy się dużo, od tej edukacji w pewnym sensie zależy jego dalsze życie. Nauka to nic innego jak tworzenie nowych komórek nerwowych w mózgu oraz połączeń między nimi. Zakłócona w młodym wieku, właśnie przez alkohol i inne substancje psychoaktywne pozostawi ślady, z którymi trzeba będzie sobie radzić praktycznie do końca swego życia. Pół biedy jeśli twoim marzeniem jest zasilić grono nałogowców lub też zakończyć edukację na podstawowym etapie. Jeśli jednak ambicje masz odrobinę choć wyższe warto się zastanowić czy kieliszek wódki, browar, buch, papieros i tym podobne są faktycznie tak cenne by w jakimkolwiek stopniu zagrażać twym marzeniom? Nie masz marzeń? A to przepraszam – na zdrowie!
Sorry, the comment form is closed at this time.